– Jesteśmy lojalnym członkiem Wspólnoty i dopóki pozostajemy krajem członkowskim, będzimy sumiennie wypełniać wszystkie nasze obowiązki – obiecała brytyjska premier najpierw kanclerz Niemiec, a potem francuskiemu prezydentowi.
We Francji, ale także w Hiszpanii, Austrii, Grecji i Słowenii żywe są obawy, że Londyn wykorzysta obecność w Unii, aby blokować kluczowe decyzje dotyczące przyszłości Wspólnoty, w szczególności w negocjacjach nad wieloletnim budżetem UE po 2020 r. oraz w rokowaniach nad podziałem kluczowych stanowisk w europejskiej centrali, które będą prowadzone tej jesieni. Jest to w szczególności możliwe, jeśli May zastąpiłby bardziej eurosceptyczny torys.
– Jeśli pozostaniemy w Unii, będziemy bardzo trudnym partnerem – już zapowiedział lider skrajnej frakcji konserwatystów Jacob Rees-Mogg.
Wybory europejskie na Wyspach
Ale to już nie May dyktuje europejskim przywódcom, kiedy ma nastąpić brexit. Ma na to zbyt wąskie pole manewru we własnym kraju. W nocy z poniedziałku na wtorek najpierw Izba Gmin, a potem Izba Lordów przegłosowały ustawę, która zakazuje rządowi tzw. twardego brexitu, czyli wyprowadzenia kraju z Unii bez porozumienia. To pozbawia premier kluczowej karty przetargowej w rokowaniach z europejskimi partnerami.